Rozluźnienie w branży, spadająca liczba frachtów i … zwolnienia kierowców
Jak czytamy na jednym z forum branżowych, w punktach załadunku i rozładunku, gdzie jeszcze do niedawna trzeba było czekać na swoją kolej kilka godzin, dziś wszystko odbywa się w kilkadziesiąt minut. Kierowcy piszą, że rampy i parkingi świecą pustkami, a na drogach widać większe rozluźnienie. Co jest przyczyną spowolnienia w branży i jaki ma to wpływ na zatrudnianie kierowców zawodowych?
Popyt na transport spada, a wraz z nim liczba zleceń
Nie jest tajemnicą, że cała branża transportowa znalazła się w bardzo trudnej sytuacji. Wojna w Ukrainie, widmo powracającej pandemii, rosnące stopy procentowe i ciągłe podwyżki cen znacząco wpływają na decyzje konsumenckie. Widać, że rezygnują oni z dóbr, i to nie tylko luksusowych – ograniczają wydatki, oszczędzają, korzystają z rynku wtórnego (np. w przypadku zakupu samochodów). Coraz niższy poziom konsumpcji to mniejsze zapotrzebowanie na transport, spowolnienie produkcyjne i efekcie – gospodarcze. Popyt na przewóz rzeczy spada, a wraz z nim liczba zleceń na usługi transportowe. Odbija się to na kondycji firm transportowych, które ograniczają wydatki lub całkowicie rezygnują z biznesu.
Niedobór kierowców czy nadwyżka pracowników
Jeszcze niedawno wszyscy mówili o niedoborze kierowców zawodowych, spotęgowanym przez wojnę w Ukrainie, wskutek której do swojego kraju wróciło ok. 150 000 ukraińskich kierowców. Dziś, pomimo tego, że wojna trwa i niedobór kierowców wciąż jest duży, coraz częściej mówi się o zwolnieniach kierowców. Ma to związek z opisanym wyżej spowolnieniem gospodarczym, zmniejszeniem liczby zleceń transportowych, zamykaniem działalności przez przeciążonych kosztami przedsiębiorców. Firmy transportowe, zwłaszcza mniejsze, doświadczone pandemią i nowymi przepisami Pakietu Mobilności, które narzuciły na przedsiębiorców sporo nowych wydatków, zawieszają lub całkowicie likwidują swoją działalność. A zatrudnieni w nich kierowcy zostają bez pracy i szukają zatrudnienia u większych graczy.
Małe firmy transportowe przegrywają z korporacjami
Kierowcy coraz częściej wybierają korporacje ze względu na wyższą płacę, co w dobie kryzysu jeszcze bardziej się nasiliło. Jak czytamy na jednym z forów, większość firm spedycyjnych i mniejszych firm oferuje ok. 4 zł za prowadzenie auta i zlecenia. W efekcie kierowca zarabia ok. 3 000 zł netto, od czego musi jeszcze odliczyć podatki. Dodatkowo, większe firmy są w stanie utrzymać lepszą płynność finansową i sprostać wyzwaniom, jakie stawiają przed nimi przepisy dotyczące m.in. wymiany wyposażenia, inwestycji w bazę czy nowe pojazdy. To również przekłada się na lepsze warunki zatrudnienia.
Biznes nie lubi próżni – na upadku mniejszych przedsiębiorstw przewozowych mogą skorzystać większe firmy transportowe, które przejmą kierowców i wypełnią deficyt pracowniczy. Pytanie, czy zostaną oni zatrudnieni na takich samych warunkach? Według opinii kierowców na grupach portali społecznościowych, nowi pracownicy mogą liczyć na podobne lub lepsze wynagrodzenie przy takich samym lub dużo gorszym doświadczeniu. Jak czytamy, potrzeba zatrudniania kierowców jest tak duża, że wymagania są coraz niższe.
Czy faktycznie tak to wygląda?
Zachęcamy do dyskusji w komentarzach.